W obliczu pandemii konieczne jest przywrócenie konsumentowi mocy danych osobowych
Opublikowany: 2020-07-0330-sekundowe podsumowanie:
- Przedstawiamy koncepcję „śledzenia kontaktów” : w ślad za COVID-19 światowe rządy rozważają technologiczne i lokalizacyjne narzędzia do śledzenia danych, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby
- Użytkownicy i ich rosnąca nieufność do Big Tech : Globalny ruch na rzecz prywatności doprowadził do tego, że konsumenci stali się znacznie bardziej świadomi tego, w jaki sposób ich dane osobowe są zarządzane i gromadzone
- Tworzenie bardziej otwartego i przejrzystego ekosystemu danych: Przyszłość danych osobowych opiera się na integracji konsumentów
Ponieważ świat nadal izoluje się i radzi sobie z trwającymi skutkami pandemii, to globalne wydarzenie stało się momentem skrzyżowania dla ruchu prywatności danych.
Jak dotąd epidemia ujawniła trudną równowagę między wykorzystywaniem „danych na dobre”, aby pomóc monitorować rozprzestrzenianie się COVID, a obawą przed potencjalnym wykorzystaniem „danych na złe”, gdy rząd i inne osoby nabierają zamiłowania do nadzoru i nadal monitorować konsumentów, gdy spłaszczymy krzywą.
Żyjemy w bezprecedensowych czasach, co oznacza, że rządy wzywają do desperackich działań, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Obecnie wiele krajów zaczęło rozważać wykorzystanie technologii i narzędzi do śledzenia danych opartych na lokalizacji, aby nadążyć za swoimi obywatelami, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby.
Tutaj sprawy stają się polityczne.
Pojawienie się cyfrowego śledzenia kontaktów
Koncepcja cyfrowego śledzenia kontaktów, która wykorzystuje Bluetooth (BLE) i/lub dane lokalizacyjne do śledzenia osób, które miały kontakt z wirusem, wysunęła się na pierwszy plan jako metoda pomagania w śledzeniu przypadków COVID-19.
Ale jest problem – Google i Apple nie pozwalają na korzystanie z danych o lokalizacji i zamiast tego promują korzystanie z opracowanego przez siebie systemu Bluetooth (BLE). Czemu?
Kiedy iOS ograniczył dane o lokalizacji o połowę, Apple utrzymywał, że było to spowodowane obawami o prywatność, ale przez lata ci giganci technologiczni pozwalali na zbieranie obszernych danych od firm, które nie miały takiej samej misji jak rząd w śledzeniu pandemii.
Czy to dlatego, że Apple i Google są nieugięte, by nie dopuścić do tego, by ich dane dostały się w ręce rządu? Czy Apple i Google stawiają swoje potrzeby przed konsumentami?
Czy BLE jest lepszy w śledzeniu choroby niż dane o lokalizacji? Pod powierzchnią dzieje się więcej, a prywatność i kontrola danych są tym, co naprawdę to napędza.
Na szczęście wydaje się, że niektórzy ustawodawcy amerykańscy mają solidną wiedzę na temat szerszych stawek związanych z tym zagadnieniem.
Urzędnicy próbują teraz podjąć odpowiednie środki, aby zakazać niewłaściwego wykorzystywania danych użytkowników, wymagając od firm technologicznych usuwania poufnych danych po przejściu kryzysu zdrowotnego i spełniania wymaganych standardów bezpieczeństwa, które uniemożliwiają wykorzystywanie danych do innych komercyjnych celów reklamowych, marketingowych lub politycznych .
Konsumenci i ich rosnąca nieufność do Big Tech
Niedawny sondaż Axios okazał się kluczowym wskaźnikiem braku zaufania amerykańskiej opinii publicznej do sposobu, w jaki firmy zarządzają swoimi danymi osobowymi.
Badanie wykazało, że 66% respondentów stwierdziło, że wcale lub nie byłoby bardzo prawdopodobne, aby korzystali z systemu śledzenia kontaktów stworzonego przez duże firmy technologiczne, ale wzbudziliby zaufanie do systemu dostarczonego przez Centrum Kontroli Chorób.
Ranking jest nawet niższy niż firm technologicznych – rząd – z 68% odmawiającymi w ogóle lub bardzo prawdopodobnymi opcjami nie – jednak większość aplikacji śledzących COVID, które trafiają na rynek, to aplikacje rządowe.
Chociaż bezpieczeństwo powinno być obecnie sprawą najwyższej wagi, konsumenci muszą zachować czujność i nie pozwalać prawodawcom na ignorowanie postępów poczynionych w zakresie ich praw do prywatności danych.
Rzeczywistość w 2020 r. jest taka, że konsumenci stali się znacznie bardziej świadomi swoich praw, wartości ich danych oraz kluczowej potrzeby ustanowienia prywatności i kontroli na skalę globalną.
Wiele myślących przyszłościowo rządów zaczyna ponownie zastanawiać się nad prywatnością danych i staje się coraz ostrzejsze dla firm technologicznych, które mają silną kontrolę nad danymi użytkowników.
W styczniu Kalifornia wprowadziła California Consumer Privacy Act (CCPA), przełomową ustawę mającą na celu rozprawienie się z Big Tech i przywrócenie praw do prywatności danych i ochrony konsumentów.
W zeszłym roku gubernator Gavin Newsom wprowadził przepisy mające na celu zapewnienie ludziom „dywidendy za dane”, co skutecznie nadałoby wartość finansową danych osobowych.
A Andrew Yang, były kandydat na prezydenta, wezwał do wprowadzenia uniwersalnego dochodu podstawowego (UBI), który sprowadza się do pojęcia wyrównania szans między konsumentami a korporacjami.
Na nieszczęście zarówno dla Newsoma, jak i Yang, w ich wypowiedziach, choć inspirujących, brakuje planu działania. Jak dokładnie są dystrybuowane UBI i dywidenda danych? Oni nie są.
Dlaczego pandemia stworzyła kluczowy moment dla prywatności danych
Na rynku, na którym wskaźnik zatrudnienia w USA wzrósł do 15 procent, teraz bardziej niż kiedykolwiek ludzie potrzebują pomocy, a koncepcja rekompensaty za udział w wymianie danych staje się coraz bardziej rzeczywistością.
Warty wielu miliardów dolarów globalny rynek danych nie obejmuje konsumentów, a mimo to każdego roku generuje miliardy dolarów dla korporacji.
Biorąc pod uwagę, że wszystkie dane są przejawem tożsamości konsumenta, rośnie zapotrzebowanie na mechanizm, który pozwoli konsumentom zobaczyć, kto korzysta z ich danych, wyrazić zgodę na ich wykorzystanie i otrzymać godziwą rekompensatę.
Gdyby ten system istniał, klęska związana ze śledzeniem COVID byłaby dyskusyjna, ponieważ infrastruktura do jej wdrożenia byłaby już ustanowiona.
Sceptycy często wracają do swojego egoistycznego planu „ile pieniędzy mogę zarobić” lub „nie ma w tym dla mnie wystarczającej ilości pieniędzy”, ale nie rozumieją sedna sprawy i właśnie w tym, jak na ironię, może pomóc obecna sytuacja.
Tak, to prawda, że dla wielu kilka dolarów miesięcznie może nie jest dla nich „nim” warte, ale kilka dolarów miesięcznie pomnożone przez 350 milionów Amerykanów tak.
Zamiast polityki i sceptycyzmu, które napędzają teraz śledzenie aplikacji, system, w którym miliony Amerykanów mogą natychmiast wejść do systemu, aby pomóc monitorować COVID bez konieczności wdrażania nowego produktu pospiesznie stworzonego przez rząd, pozwoliłby nam wspólnie przeskoczyć wskazówkę i doprowadzić nas do rozwiązania.
Posiadanie całkowitej kontroli nad danymi jest błędem; konsumenci nie mogą być właścicielami wszystkich danych, ale konsumenci powinni mieć narzędzia i możliwość uczestnictwa i przejrzystości.
Każda firma technologiczna, w tym Facebook, Amazon i Google, wykorzystuje dane konsumenckie. Jednak przy przeciętnych danych użytkownika o wartości około 500 USD miesięcznie konsumenci nie są zaangażowani w żadną część tej transakcji.
Facebook, na przykład, miał w zeszłym roku przychody netto w wysokości ponad 70 miliardów dolarów i miesięczną wartość 35 dolarów miesięcznie na każdego konsumenta w Ameryce Północnej.
Dlaczego jest to istotne? Chodzi o to, że dane są dostępne, aby dotrzeć do źródła śledzenia COVID, ale to, co powstrzymuje nas przed znalezieniem rozwiązania, to chciwość i polityka.
Apple i Google nie przekażą suwerennym rządom danych o konsumentach na temat globalnej pandemii, ale Google przekaże te same dane każdemu, kto chce się reklamować? Coś jest nie tak z tym zdjęciem.
Tworzenie bardziej otwartego i przejrzystego ekosystemu danych, który jest uczciwy dla konsumentów
Bardziej niż kiedykolwiek konsumenci domagają się pełnej przejrzystości w odniesieniu do całego łańcucha wartości i powinni mieć prawo do dokładnego sprawdzenia, które firmy kupują ich dane i co dokładnie z nimi robią.
Zapewnienie użytkownikowi większej kontroli rozwiązałoby również wszystkie makroproblemy, które szerzą się na rynku danych, takie jak oszustwa, wierność danych, prywatność i zgoda.
Przyszłością danych jest integracja konsumentów, a teraz widzimy, jak rządy zaczynają wprowadzać właściwe środki, aby umożliwić im odzyskanie kontroli nad ich tożsamością cyfrową.
Podczas gdy kryzys zdrowia publicznego wywołał wiele pytań o to, w jaki sposób rządy i przedsiębiorstwa mogą i powinny zbierać dane osobowe, ludzie już się wypowiedzieli i nie ma odwrotu od ich ciężko zapracowanych praw do prywatności.